Strona:PL Feval - Garbus.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ich wolnych wieczorów, mojego szalonego tańca i śmiechu!
Gonzaga już jej nie słuchał, myśl jego uleciała gdzieindziej.
— Paryż! — Paryż! — zawołała gwałtownie — czy przypominacie sobie, książę, jak dawaliście mi obraz Paryża? Paryż — raj młodych dziewcząt! Paryż — czarowne marzenia, niewyczerpane bogactwa, olśniewające wspaniałością; szczęście, które się nigdy nie sprzykrzy; zabawa przez całe życie! Przypominacie sobie, książę, jakżeście mnie upajali?
Ujęła rękę Gonzagi i trzymała ją w swoich.
— O panie! panie! — mówiła ze skargą. — Widziałam w waszym ogrodzie nasze piękne kwiaty hiszpańskie: są bardzo słabe i smutne one umrą. Czy chcecie mnie zabić, panie?
I prostując się nagle, odrzuciła z czoła wspaniałą masę swych pięknych włosów; czarne źrenice zapaliły się namiętnym ogniem.
— Nie jestem przecież niewolnicą — zawołała. — Ja lubię tłum; samotość mnie przeraża. Lubię hałas, cisza przejmuje mnie trwogą. Potrzeba mi światła, ruchu, zabawy szczególniej, która stwarza życie! Wesołość mnie pociąga, śmiech upaja, piosenki czarują. Złote wino Rita zapali mi oczy i wiem, że najpiękniejsza jestem gdy się śmieję!
— Rozkoszne i szalone dziecko! — rzekł Gonzaga z ojcowską pieszczotą.
Dona Kruz puściła jego rękę.
— Nie takim byliście panie, w Madrycie — rzekła.
Potem, dodała z gniewem.