Strona:PL Feval - Garbus.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Może nie przypominacie już sobie tego, ekscelencyo!
— Owszem — odpowiedział Gonzaga z roztargnieniem — nic nie zapomniałem.
— Ja mówiła dalej Marya Kruz drżącym głosem, — zapamiętam tę godzinę na całe życie. W jednej chwili pokochałam was, książę. Dlaczego? Nie wiem. „Wiekiem moglibyście mi być ojcem ale gdzie znalazłabym kochanka piękniejszego, szlachetniejszego, świetniejszego niż wy książę.
Mówiła to bez rumieńca. Nie wiedziała co to jest nasza skromność. Gonzaga złożył na jej czole ojcowski pocałunek. Młoda dziewczyna wydała ciężkie westchnienie.
— Powiedzieliście mi, — ciągnęła dalej: — “Jesteś za piękna — moje dziecko, abyś miała tak tańczyć na publicznym placu z tamburynem i paskiem fałszywych cekinów. Chodź ze mną.” Poszłam. Nie miałam już własnej woli. Wchodząc do pańskiego mieszkania, poznałam że to jest własny pałac księcia Abberoniego. Powiedziano mi, że jesteś ambasadorem regenta Francyi przy dworze w Madrycie. Co mnie to obchodziło! Wyjęchaliśmy nazajutrz. Nie jechałam w waszej karecie. Och, ja nigdy nie mówiłam wam tego, książę, bo zaledwie kiedy widzę was na krótką chwilkę. Jestem sama, jestem smutna i opuszczona. Przebyłam tę długą drogę z Madrytu do Paryża, tę drogę bez końca w karecie o zasłoniętych grubych firankach! Przebyłam ją, płacząc z sercem przepełnionem żalem! Czułam dobrze, że jestem wygnanką. I ileż razy ileż razy Panno święta, żałowałam, podczas tych samotnych godzin mo-