Strona:PL Feval - Garbus.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na Gironne, który jest wspaniałym kawalerzystą!...“
Gironno przyłożył rękę do serca. Inni przygryźli usta.
“Pan Noce także mi się podoba” — mówił dalej Gonzaga, powtarzając autentyczne słowa króla. — “A ten pan Saldani musi być świetnym wojakiem.“
— Po co to? — szepnął mu do ucha Chaverny. — Saldani jest nieobecny.
Rzeczywiście nie widziano od wczoraj ani barona Salciani’ego ani kawalera Faenzy.
Gonzaga mówił dalej, nie zwracając uwagi na te słowa:
— Najjaśniejszy pan mówił mi o tobie Montobarcie; o tobie także, Choisy i o wielu innych.
— A czy najjaśniejszy pan — przerwał markiz — raczył zauważyć elegancką i szlachetną postawy pana Pejrola?
— Najjaśniejszy pan — odparł sucho Gonzaga — nie zapomniał nikogo, z wyjątkiem ciebie.
— Dobrze mi tak! — zawołał Chaverny. — To mnie nauczy!
— Znają już tam sprawę twoich kopalni, Albercie — ciągnął dalej Gonzaga. — “A ten twój Oriol“ rzekł mi król ze śmiechem “czy wiesz, że mi mówią, iż jest bogatszy odemnie!”
— Ach, co za umysł! Jakiego pana będziemy w nim mieli!
Był to okrzyk ogólnego uwielbienia.
— Ale — dodał Gonazga z dobrym uśmiechem, — to są tylko słowa. Mamy coś więcej,