Strona:PL Feval - Garbus.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzięki Bogi. Oznajmiam ci Albercie; mój przyjacielu, że twoja koncesya zostanie podpisana.
— Któżby ci się nie oddał, książę? — zawołał zachwycony Albert.
— Oriol — dorzucił Gonzaga — dostałeś tytuł szlachectwa. Możeść iść do Hoziera po tarczę herbową.
Gruby finansista nadął się jak kula i mało nie pękł z dumy.
— Oriol! — zawołał Chaverny. — Oto jesteś kuzynem króla, ty, kuzyn już całej ulicy Saint-Denis!... Herb twój jest gotowy: Złoto w trzech pończochach niebieskich, dwie razem, jedna oddzielnie, a nad tem płomienny czepek nocny z takim napisem: Utile dulci!
Śmiano się trochę z wyjątkiem Oriola i Gonzagi. Oriol urodził się w małym sklepiku z pończochami. Gdyby Chaverny zachował ten dowcip do kolacyi, miałby szalone powodzenie.
— Masz swoją pensyę, Navail, — ciągnął tymczasem Gonzaga, prawdziwa opatrzność. Montobercie oto masz dyplom do którego tak wzdychałeś.
Montobert i Navail żałowali już swego śmiechu.
— Noce — mówił tymczasem książę — będziesz jeździł w królewskiej karecie. Tobie, Gironne, powiem, gdy będziemy sami, co dla ciebie otrzymałem.
Noce był kontent, Gironne jeszcze więcej.
Gonzaga w dalszym ciągu obdarzał wszystkich hojnie. Każdego wymienił po imieniu, nie zapomniał nawet barona Batza.
— Chodź tu, markizie, — rzekł w końcu.
— Ja? — zapytał Chaverny.