Która w mem sercu dniem i nocą gości.
Twoim pociechom też dzięki,
Zdala odemnie śmierć się trzyma blada.
A choćby miłosne złości
Mej Laury srogiej grób mi zgotowały,
W tobie mam pewność, że nie umrę cały! —
Ułożona być może w roku 1327, w którym Ludwik Bawarski do Włoch wkroczył. Według innych zaś, dopiero w czasie pobytu poety w Parmie, to jest aż w lat siedmnaście później[1], w czasie najstraszliwszych klęsk wojny domowej, których okropność zwiększały jeszcze niekarne hordy najemników Niemieckich pustoszących Italię, niby na rachunek niezgodnych książąt, na których żołdzie pozostawały.
Italio moja! jakbądź to boleśnie
Wyliczać śmiertelne rany,
Co krwią z pod serca broczą twą urodę;
Niech jednak, jako syn twój przywiązany,
Ja, com na jawie i we śnie
Przebolał tobą lata moje młode.
Głos narzekania zawiodę!
Toż zbawczą dłonią ran twych już nie tyka
Miłość, dla której z nieba zeszłaś w gości!
O Boże! spójrz z wysokości:
Jak to w twem państwie, wojna Marsem dzika,
Mieć w bliźnim chcąc przeciwnika,
Serca stężyła w myśl krwawą!
O usłysz głos mój! i Przedwieczna Chwało
Spraw: niechby Boskie twe prawo,
Choćby z niegodnych moich ust, rozbrzmiało!
Wy, w których ręce złożył los szczęśliwy
Ludów Italskich władanie.
Czyż miłość rządom waszym przewodniczy
Lub choć przezorność? Zkądże niespodzianie,
Kwitnące siół naszych niwy
Depczą najemne zgraje obcej dziczy?
- ↑ Co do mnie, biorąc w rachubą porządkowe miejsce tej pieśni, skłaniałbym się raczej ku tej drugiej dacie.