Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jestże gdzie dusza twarda tak lub dzika,
Coby je słysząc łez wstrzymała zdroje?
Wy, którym próżno stawiać tarcz lub zbroję,
Czarowne oczy mego przeciwnika!
Toż wzrok wasz we mnie nawet to przenika,
Co wypowiedzieć chciałbym, choć się boję.
Więc gdy promieniem waszym tak się palę,
Jako goreje słońca blask w krysztale,
Wyznaniem winy czyliż los mój zmienię?
Ze wszystkich takich co ufali szczerze,
Każdy zbawienie dotąd miał w swej wierze —
Ja tylko jeden mam z niej potępienie! —



Sonet 75.


Tak mię już zmogła tęschność i zawzięta
Wewnętrzna walka, że coraz ogniściej
Nadzieją gardzę, mając w nienawiści
Wszystko, co serce siecią żądz mi pęta.
Cóż, gdy czarowna oczu jej ponęta
Znów z pomsty wszelkiej duszę mą oczyści,
I już zdobyte biorąc z rąk korzyści,
W dawne mię smutki wtrąca uśmiechnięta!
Bywało — kroki moje gdy odwiodę
W bezdroża uczuć — w żywej mam pamięci,
Że jest niewolą za tem iść, co nęci —
Wybrałem jednak iść na własną szkodę —
Czemu? — bo dusza w drodze swej zbłąkana
Już tylko umie szukać sobie pana. —



Sonet 76.


Swobodo wdzięczna, jakże mi jest luby
Mój rozbrat z tobą! odkąd w walce krwawej
Ranę odniosłszy, z własnej rad niesławy,
Z mą się niewolą w wieczne sprzągłem śluby!
Tak chciwie wzrok mój swojej pragnął zguby,
Że ani olśnął, ani stał się łzawy;
Takiemu bowiem za nic ziemskie sprawy,
Kto z świetlanemi gościć zwykł Cheruby.
Odtąd, miłości całkiem zdawszy wodze,
Tą tylko drogą oszalały chodzę,
Kędy o Laurze słyszeć, lub się o niej