Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O! wielce zacny, coś się jął buławy
Do której tylko dzielne czyny wiodą,
(Laska to, którą Rzym pasterski, łatwo
Z manowców lud swój zwie ku drodze prawej) —
Ku tobie zwracam pieśni mej zabawy!
Bowiem gdzież indziej cnota dziś lub chwała?
Srom znającego gdzie dziś znajść człowieka?
Italia nasza czegóż dłużej czeka?
Czyżby już własnych cierpień znać nie miała
Bezczynna i osowiała?
Snemże jej grobu spać? i niktże z ludzi,
Choćby za włosy wziąwszy ją, nie zbudzi?

Wątpię, czy kiedy gnuśne rzucić łoże,
Głos ją czyjkolwiek kiedykolwiek skłoni,
Tak jest zgnębione jej bezwładne ciało!
Ztąd nader słusznie, w dzielną moc twej dłoni,
Co jedna wstrząsnąć je i dźwignąć może.
Rzym, głowę naszą, przeznaczenie dało —
Więc w włos szanowny palce zapuść śmiało,
I sprzęgnij w jedno sploty rozpętane,
Byś skrzepił niemoc hartem woli męzkiej!
Ja, którym krwawo jej opłakał klęski,
Przy tobie jednym całą duszą stanę —
Bowiem jeśli ród zwycięzki
Wzrok kiedy wzniesie ku swej własnej części,
Za dni twych tylko rzecz się ta obwieści!

Mury odwieczne, przed któremi cały
Drży świat, gdy spojrzy w przeszłość z mglistej dali,
Choć w grozie owej miłość mięszka na dnie —
Wśród których murów długi czas bywali
Tacy, co chyba łaknąć będą chwały
Wtedy dopiero, aż świat w gruzy padnie —
Słowem, co tylko, zmarłszy, śpi bezładnie,
Przez ciebie w niebo znów uniesie głowy!
O Scypionowie, Rzymu wierne dzieci!
Wiedzcież, iż waszych cieniów głos doleci:
Że się następca znalazł wam gotowy!
Toż i duch Fabrycyuszowy,