Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bratnie, ucisk słabszych, najazdy najemników obcych na oczy wymiata. — czyni to z takiem namaszczeniem, jakby nie tyle poetą był, ile stróżem prawowitym domowego ogniska, które, iż jest zagrożone, wniebogłosy o to woła, zarazem gałązką oliwną złe wszelakie zażegnywąjąc[1]. To kiedy znowu synowi ludu buławę spraw Stolicy Świata w dzielną dłoń powierza, jedynie bohatera w nim widzi, nie pytając: zkąd się wziął? byle był dostojnym; jakoż i był nim istotnie ten, zaprawdę przyjaźniejszej gwiazdy godzien, syn prostego dorożkarza[2]. Niebawem też. ku Rienzemu owemu zbiegają się zewsząd ludzie dobrej woli. Florencya, Sienna, Perugia przysyłają mu żołnierzy — Gaeta 10,000 dukatów zapomogi: sprzymierzają się z nim Viscontowie i Wenecyja: Joanna Neapolitańska i Cesarz Ludwik chlubnie posłów jego przyjmują. Nie twierdzę ja, że to wszystko Petrarka zdziałał; chcę tylko powiedzieć, że on człowieka tego odgadł, duchem własnym przeniknął, a czcią swoją wielce nzacnił; i doprawdy, chyba jedynie na losach jego się zawiódł — ale nie na nim.
Takimto on się zawsze okazywał współbraci swej przyjacielem, a ojczyzny doradcą. Czci powszechnej syt był, jak drudzy chleba powszedniego. Więc też, mimo że z możnemi rad przestawał nigdy korzyści z tego innych, jak nie swoich, nie szukał. Dumnym był, jak przystało na tego, który z tego tylko chciał urosnąć, co go bolało. Kiedy go Karol IV-ty, ku uczczeniu jego obywatelskich zasług, hrabią swego państwa chciał zrobić, on tę godność, tak samo jak później Kochanowski nasz kasztelanię, bez wahania odrzucił. Ofiarowanej mu też przez Papieża infuły Biskupiej, przyjąć nie chciał. Majętności znów dziedziczne, przez Florentynów sobie powrócone, jedni twierdzą, że całkiem wzgardził, drudzy, że wziął co było jego, — ale krzywdy rodzicielskiej niesfornemu miastu zapomnieć nigdy nie zdołał. To jeśli mu za zawziętość policzymy, przekonamy się znagła: że jednak, na tej duszy jak dyament czysty w blaski bogatej, skazy niektóre były zwykłym rzeczy ziemskich trybem, — boć przecię i na słońcu plamy znaleźć nie trudno.

Tak jest — nie był od nich wolnym ten mąż niepospolity. A naprzód, nazbyt przesadne, jak się pokaże miał o sobie mnie-

  1. W Canzonie XVI
  2. Nazywał się on właściwie Nicolò di Lorenzo. — to jest poprostu, Mikołaj syn Wawrzyńca.