Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
62.

Słowicze noce, błyskawiczne noce!
W których odemnie wietrzyk nosił do niej
Błogosławieństwo jaśminowych woni,
Podczas gdy w sennej pomroce
Gwiazdka migoce —
Od niepamięci cóż was dziś ochroni?

Słoneczne niegdyś chwile,
Jak blask przewodni
Bijące od niej,
Ledwie mi dnieją dziś tyle,
Co w ziemskim pyle,
Zgaszonej światło pochodni.


63.

Zmrok zapada — tylko jeszcze w dali
Czerwonawy płonie blask przez drzewa.
U mogiły klęczy smutna dziewa...
Wieje od niej ból na wiatru fali...
Ona płacze — ona w głos się żali,
A tuż przy niej słowik dźwięcznie śpiewa

Słowik śpiewa — a kukułka sprosna
Szydzi z płaczu i przedrzeźnia łkanie.
I swawolnie kusi gwiazd mruganie,
I przez kwiaty wieje wonna wiosna,