Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I z mgły nocnej czarodziejskie krosna
Całun snują na spłakanym łanie.

Ach mój Boże! W głosów tych rozterce:
Czy pokusę, która zdradzi snadnie —
Czy pociechę, czy śmiech z żółcią na dnie —
Co tu wybrać? z czem tu związać serce?
Współczujący gdzie tu? gdzie szyderce?
Kto tu dobry? kto zły duch? — Któż zgadnie!


64.

Patrzcie gawiedzie
W te z mgły i z piany
Srebrne tumany!
Już koniec biedzie!
To szczęście jedzie
W bańce mydlanej!

Światek pajęczy.
Ach! któż nie klęknie,
Czcić blask w tem pięknie?
Lecz ów syn tęczy,
Póty się wdzięczy,
Póki nie pęknie.

Już, już był zblizka —
W tem, z tej tkaniny