Strzeż się złej o kim za plecyma mowy,
Bo tylko Cnota posągowo naga
Ma w ręku bicz, którym smaga.
Też, w oczy ludziom, zbyt hojnemi słowy
Przyganiać nie chciej — by ci, w chwili owej,
Nie była wrogiem własna twa odwaga.
Są, dobre czyny, jako różańcowe
Z ziarn modlitewnych plony,
I mają w końcu zbawczej Antyfony
Tak hojną w treść wymowę,
Że gdy je świadczyć w Sądu dzień przyzowę —
Odejdę pocieszony.
Nieskończoności środkiem jest skrzydlata
Myśl — jak to sprawdzę najprościej.
W przestrzeni bowiem, gdziebądź ona gości,
Lub gromu błyskiem przelata,
Od wszystkich krańców Wszechświata
Zawsze w jednakiej bywa odległości.
W blaskach i w ciszy, w mgły i w zawieje,
Ufny że dobrą masz sprawę,
Idź, wierząc w Nieba łaskawe.
Dokażesz wtedy, że ci się dzieje:
Choć nie tak dobrze, jak masz nadzieję —
Lecz mniej źle, niż masz obawę.
Mógł albo później przyjść lub wcześniej.
Lecz gdy urodził się nie w porę,