Byłaby wówczas ta hali
Górskiej potwora skrzydlata.
Ta klęska biednego świata,
Do naszych przyszła bram?
Tak!
Straszny ptak —
Zwierz czworonożny z skrzydłami ptasiemi
Zrywał się z ziemi,
Nad Kadma mury
Wzlatał do góry
I, śpiewy kracząc nieśpiewne,
Porywał mu jego krewne,
Ostrymi porywał szpony
Stwór-Sfinks!... Na dom Kadmowy,
Na te zagony,
Na gród ten złem nawiedzony,
Na rodu nieszczęsne głowy
Słał tego gada
Bóg co w podziemiach włada.
A teraz nowa stypa:
Na gród i dom Edypa
Klęska przychodzi świeża,
Waśń się rozszerza,
Bracia rodzeni się waśnią!
Ciemność nie będzie jaśnią.
Pięknem nie będzie brzydota:
Ojcowska ongi sromota
Spłodziła dziatki!
Krew matki,
Co z własnym synem nieboże
W strasznej się łączy godzinie,
W żyłach tych dzieci płynie!
Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/397
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/bd/PL_Eurypidesa_Tragedye_Tom_II.djvu/page397-1024px-PL_Eurypidesa_Tragedye_Tom_II.djvu.jpg)