Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bacząc na każdy krok,
Aby nie odkryć miłości,
Którą pokryły ciemności,
Mej tajemnicy mrok,
By między nami
Nie był ten poród wiadomy,
Który — o sromy! —
Tak moje życie plami!?
Ale na Zeusa, co, włast.
Śród niezliczonych gwiazd
Na górnych niebiosach gości,
Na bóstwo, co dzierży swe moce[1]
Na mej ojczystej opoce,
Na święte brzegi Trytonowej fali[2]
Klnę się, że dalej
Milczeć nie myślę w mojej hańby względzie,
Albowiem sercu lżej będzie,
Gdy z niego ten ciężar się zwali!...
Łza z oczu mi pada,
Dusza w boleściach się trudzi.
Że taka spotkała mnie zdrada
Od bóstw i ludzi!
Moje dziś wargi
Gorzkie podnoszą skargi
Przeciwko wam, o niewdzięczni,
Coście shańbili me łoże!...
Przeciwko tobie, o boże,
Co z swej cytary,
Z strun siedmiu, na martwej rozpiętych skorupie[3],

  1. Atena.
  2. Jezioro w Afryce, nad którego brzegami urodziła się Atena.
  3. Pierwotna lira o strunach naciągniętych na skorupie żółwia.