Strona:PL Eurypides - Ifigenja w Aulidzie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

AGAMEMNON:
Myślisz, że ja, syn Atreja, spuszczę oczy, drżący z trwogi?
MENELAOS:
Widzisz list ten, to narzędzie podłych czynów, zbrodni twojej?
AGAMEMNON:
Widzę, owszem, tylko proszę, raczże mi go oddać wprzódy!
MENELAOS:
O, nie oddam, zanim treści nie poznają greckie ludy!
AGAMEMNON:
Czegoś wiedzieć nie powinien, wiesz to, zdarłszy me pieczęcie?
MENELAOS:
Na złość spiski twe odkryłem, ukrywane tak zawzięcie.
AGAMEMNON: (wskazując na Starca)
Gdzież natknąłeś się na niego? O, straszliwy ty bezwstydzie!
MENELAOS:
Czyhający, czy już z Argos córka twoja k’nam nie idzie.
AGAMEMNON:
Więc szpiegujesz mnie? O hańbo! Cóż ja na to powiem tobie?!
MENELAOS:
Niewolnikiem twym nie jestem, jak mi chce się, tak też zrobię.
AGAMEMNON:
Niesłychane! Co? Nie wolno być mi panem w własnym domu?
MENELAOS:
Wciąż coś knujesz, dziś i przedtem — o, nie tajne to nikomu.
AGAMEMNON:
Patrz: dowcipniś! Lecz cóż język, który tylko kąsać umie?!