Strona:PL Eurypides - Ifigenja w Aulidzie.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

MENELAOS:
Krzywdzi swoich i zawodzi człowiek chwiejny w swym rozumie;
Zaraz o tem cię przekonam, niechno tobą gniew nie targa!
Nie odwracaj się od prawdy, którą zresztą moja warga
Powściągliwie ci wyłoży. Gdyś się starał o buławę
Naczelnika śród Danaów, ruszających na wyprawę
Ilijońską, czyś, napozór obojętny, w rzeczy samej
Pożądliwie prący naprzód, nie otwierał domu bramy
Dla każdego z pośród gminu? Czyś nie łasił się z pokorą
Wobec wszystkich? Czyś nie schlebiał? Czy twa dłoń nie była skorą
Ściskać ręce lada komu? Nie prawiłeśże grzeczności,
Czy kto chciał, czy nie chciał słuchać z pozbieranych twoich gości,
Byle tylko od motłochu kupić zaszczyt w taki sposób?!
Lecz gdyś dopiął raz już swego, jak wobec tych samych osób
Zmieniły się twe zwyczaje! Przyjaciela utracili
Dawni twoi przyjaciele! Nieprzystępny od tej chwili,
Niewidzialnyś był dla świata, zamykałeś na klucz dźwierze.
Człek szlachetny nie na żarty, chociaż i porośnie w pierze,
Zachowuje przyjaciołom szczerą przyjaźń; właśnie wtedy,
Gdy najbardziej pomóc może, żyjąc w szczęściu, rad od biedy
Chroni druhów mniej szczęśliwych. Oto, widzisz, grzech twój stary
W pierwszym rzędzie ci wytknąłem, bom jest świadom tej przywary
Nie od dzisiaj. A do Aulis gdyś zawinął na wojsk czele
Wszechhelleńskich, gdy brak wiatru wszelkie odjął nam wesele,
Kiedy wojsko Danaidów, utraciwszy już ochotę
Czekać dłużej, zażądało, aby precz rozpuścić flotę,
Nie mozolić się daremnie w tej Aulidzie — zrozpaczony,