Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ziemi i zalanego krwią. Na stole zaś leżała karteczka z temi słowami:
„Jestto dzieło niedźwiedzia, zobaczyłem go nad strumieniem i raniłem... Chciałem potem uciec do szałasu, ale dogonił mnie. Boże, jak ja się męczę...”
Było to tak proste. Człowiek chciał zawładnąć państwem niedźwiedzia, nastał na jego życie i sam zginął.
Towarzysz Jacka był tem mocno zgnębiony i postanowił zabić Uaba. Śledził za nim codzień, szukał go, dobrze uzbrojony w lesie, nastawiał zatrzaski — wszystko napróżno. Aż pewnego dnia usłyszał trzask, łomot, głuche echo i ujrzał wielki kamień spadający z góry w dół, a jednocześnie wybiegły z wąwozu dwie przerażone antylopy. Miller myślał na razie, że oberwał się kawałek skały, ale po chwili przekonał się, że to Uab rzucił kamień, pod którym spodziewał się znaleźć mrowisko. Wiatr nie wydał myśliwego, schowany więc za krzakiem ujrzał strasznego niedźwiedzia, jak spokojnie wybierał mrówki, rozsuwając kamienie i korzenie swą zdrową łapą, przyczym ponuro pomrukiwał, gdy uraził się w ranioną tylną nogę.

— Teraz albo z nim albo ze mną będzie koniec — pomyślał człowiek — wydał lekki gwizd i w chwili gdy niedźwiedź stanął na tylnich łapach, nadstawiwszy uszy, strzelił mu prosto w głowę.