Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Piątego dnia Rogacz i jego prześladowca znaleźli się około jeziora Terry. Okolicę tę znał Scotty doskonale i wiedział, że stąd ucieczka jest trudna, gdyż w stronie wschodniej znajdowało się mnóstwo zastawionych pułapek, a po za tem był zamknięty jar, o jednem tylko wejściu. Myśliwiec pozostawił ślady i zwrócił się na północną ścieżkę, którędy musiał przejść baran, tutaj więc czekał.
Nagle zadął wiatr zachodni, zwany chinook, jedyny wilgotny wiatr w Skalistych górach, sprowadzający śnieg w okolicach pagórkowatych i właśnie teraz wraz z nim zaczęły spadać płatki śniegu, a w pół godziny potem miotała oślepiająca zawiejka śnieżna, tak że nie można było nic widzieć, nawet z odległości kilkunastu metrów.
Burza ta nie trwała długo, po dwóch godzinach ukazało się niebo czyste i wesołe. Scotty czekał jeszcze godzinę, a że barana dojrzeć nie mógł, wstał by znów znaleźć jego ślady. Znalazł je niedaleko, przykryte warstwą świeżego śniegu, Rogacz przeszedł niepostrzeżony i dzięki burzy śnieżnej, umknął przed swym prześladowcą.
O chinook! o ojcze wietrze! Ty, który przynosisz widoki wiosenne i burze zimowe, ty, który pozwalasz rosnąć trawie i pokrywać nią bujnie pagórkowate wyżyny, który wilgocią swą żywisz te trawę, a zatem i te wszystkie zwieizęta, które trawę skubią, ty, który stworzyłeś tę całą wyżynę górską i wszystko co na niej oddycha, czyż ty jesteś tylko podmuchem powietrza, czy też