Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czykami, potem wskoczył w ukryte miejsce, gdzie stało jego stado i znikł.
Już kilka kul przeleciało mu około głowy, gdy w tejże chwili wyskoczyły wszystkie trzy psy i wypadkiem zasłoniły sobą uciekającego barana więc zaprzestano strzelać.
Naprzód, wciąż dalej, baran znowu na czele swego stada, a psy za niemi, ponad wyżyną pędziły, jakby płynęły, żeglowały lub fruwały; coraz to na innym szczycie było ich widać.
Już, już chwilami zdawało się, że dosięgną swej ofiary, ale stanowczo owce miały przewagę na poszarpanych skałach. Tymczasem obydwaj myśliwi biegli za niemi, jeden z prawej strony, drugi z lewej.
Rogacz odcięty w ten sposób od szczytu, rzucił się w stronę polany, przylegającej do jaru. Teraz rozpoczęły się prawdziwe wyścigi. Naprzód, naprzód, coraz bardziej ku południowi! Teraz psy zyskały na czasie, mając równy grunt pod nogami i już miały dosięgnąć najbliżej nich będącą owcę, gdy wtem Rogacz przystanął i puściwszy stado naprzód, znalazł się na końcu. Znowu natrafiono na pagórki, i owce, mając tu przewagę nad psami, odsunęły się od nich znacznie. Dwa, cztery, sześć kilometrów dzieliło ich.
W końcu dotarły do brzegu skalnego, tuż nad jarem i stanęły przytulone do siebie pełne strachu, tuż pod niemi widniała głęboka przepaść, za niemi zaś trzy krwiożercze psy i dwu jeszcze bardziej krwiożerczych ludzi.