Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słup, tymczasem lisica podsunęła się trochę bliżej, a że gęsi nie poruszały się, toczyła się coraz to bliżej, bliżej, aż wreszcie stary gęsior, najbardziej podejrzliwy zauważył, że to może być jakieś chytre podejście, i nie mówiąc nic, nie podnosząc alarmu, odsunął się sam na kilka kroków od toczącego się stworzenia. Druga gęś, pewnie jego żona, poruszyła się za nim, a lisica cichuteńko posuwała się za niemi, tocząc się po ściernisku jak kłębek suchej trawy lub jakaś inna uruchomiona kupa zielska.
Tak, to było bardzo zabawne, ale stary długoszyjec nie miał ochoty podziwiać tego. Poruszał się wciąż naprzód, a przy każdem zbliżeniu się tajemniczej istoty, przyspieszał kroku. Gonitwa ta trwała kilkadziesiąt minut: gąsior przebrnął w ten sposób całe ściernisko i znalazłszy się na jego końcu zamierzał wzlecieć w powietrze, gdy wtem wyskoczył z ukrycia Domino, i szybciej od jastrzębia chwycił długoszyjca za gardło, zanim ten zdążył spostrzec niebezpieczeństwo.
Było to wspaniałe ukoronowanie ich trudów myśliwskich, nagroda za dowcip i wytrwałość, radość i zaspokojenie pierwotnych instynktów.
Było to najlepsze polowanie, jakie Srebrny lis i Śnieżnokryzka urządzili razem. To wspólne działanie doprowadziło świetne dzieło do końca, to też coraz częściej działali w ten sposób i węzły ich życia zacieśniały się coraz silniej. Lisie związki są bardzo trwałe, ale ten był największy jaki mógł istnieć między nimi.