Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to znowu jakiegoś niezaspokojonego głodu i wielu, wielu innych uciech. Słowem opanowała go jakaś błogość, zamykająca przed nim rzeczywistość i odsuwała wszelkie panowanie nad sobą.
Domino z drżącemi nozdrzami, bijącem sercem, chrapliwym oddechem, z napółprzymkniętemi oczami — szedł upojony czarownym zapachem. Był tuż przy ukrytym zatrzasku. Znał go dobrze i unikał, ale teraz odurzony, zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy, świadczące o zaniknięciu u niego wszelkiej samokontroli. Teraz pragnął on być jaknajbliżej, pożądał dotknięcia się zdradzieckiego przedmiotu, ślizgał się więc ku niemu i tarzał swój piękny grzbiet na brudnej ziemi, i okrywał się cały brudnym pyłem. Lecz wśród tego sennego szału nagle coś trzasło. Niemiłosierne żelazne szczęki chwyciły go za kark i zatopiły się w gęstem srebrnem futrze. Domino obudził się. Zachwyt i czar znikł w okamgnieniu i ustąpił miejsca zwykłemu zwierzęcemu instynktowi. Zerwał się na równe nogi, wyciągnął giętki kark, żelazne szczęki otworzyły się i Srebrny lis uwolnił się.
Gdyby to był zatrzask na łapy, wyrok jego byłby już zatwierdzony. Ale teraz skoczył swobodny i odzyskawszy zupełną przytomność, popędził przeciw wiatru na swe zwykłe polowanie. Gdyby to był lis słabej woli, z pewnością powróciłby do tego czarodziejskiego miejsca, ale Domino dobrze wrył sobie w pamięć grozę ukrytą w czarownej przynęcie.
Od tej pory magiczna woń łączyła się u niego z pojęciem śmiertelnych uścisków stalowych szczęk.