Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nos zdawał się mu szeptać: „Spiesz się! To jest to za czem tęsknisz — to jest ślad — lisicy.”
Domino poskoczył żwawo naprzód, ale zbliżył się tylko bardziej do śladów tamtego lisa. Widać obydwaj szli w tym samym kierunku i szukali tych samych śladów. Nowe uczucie owładnęło Domina! Przed chwilą przechodził koło śladu sąsiada obojętnie — obecnie jakaż zmiana! Złośliwa nienawiść opanowała go i stanął, najeżywszy grzywę, poczuwszy dreszcz od uszu przez grzbiet aż do nasady ogona.
Domino musiał przejść trzy czy cztery polany zanim dopędził obojga przybyszów. Nie było między niemi ani walki, ani pokoju, ani nic znaczącego.
Nieznajomy przybysz, szczupła czerwona lisica z piękną elegancką białą kryzą, biegła naprzód wązką drożyną a płomienny lis gonił ją i żwawo dopędzał, wtedy odwróciła się i chciała go chwycić zębami; lis zrobił skok w tył ale wcale nie okazywał ochoty do walki, przeciwnie poszli razem, zygzakowatą ścieżką.
Domino poczuł silną żądzę pomieszaną z okrutną złością i zawiścią. Nagle poczuł, że ma jakieś prawo do osoby Białokryzki i nie wiele mu było potrzeba, by spostrzec, że ona nie unika go więcej niż rywala, zwrócił się więc do niego z dzikim pomrukiem.
Ten podniósł ogon, skurczył się i, warcząc, pokazał szereg zębów.
Przez chwilę stali obaj naprzeciwko siebie.
Młoda lisica uważała, że lepiej na ten czas