Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drgasz nad ludzkością w dzwon przebaczeń, święta —
Ludzkość twej chwały odblaskiem bogata
Twą męką dobra, jasna, odkupiona —
Z twem zmartwychwstaniem wstanie zduchowniona!...


Są chwile straszne, gdzie dusza człowieka
Tysiącem gromów i burz skołatana,
Cierpień ludzkości w swem wnętrzu docieka
I jak ptak błędny wśród puszczy na grobie
W ciemnościach sama i zamknięta w sobie
Ujrzy swych cierpień ludzkości szatana,
Co wbija ciernie do bolącej skroni —
Są chwilę w życiu — lecz biada każdemu!...
Kto się zagłębi — a nie wyjdzie z toni,
Gdzie biją źródła dobremu i złemu!
Matko naturo! z twojemi cudami,
Z twemi burzami i z twemi gwiazdami,
Wsparłaś skroń boską na mojem ramieniu,
Aż tobą szczęsny światami boleści
Przelecę z pieśnią tęskną w zachwyceniu!...
Aż grom się ludu miłością — rozpieści!...
Tyś siostrą dzisiaj z stroń namiętnym płaczem
Pieśni — której Bóg jedynym słuchaczem!...
............
Wisło!...
Ty jeszcze płyniesz — i twe lipy stare
Stoją. jak niegdyś wkoło chylonego krzyża —
Cmętarz wspomnień — rozkoszy razem gniazdo jare!...
Liście ich oblatują dziś, jesienne, suche,
Szepczą tajemne słowa tak smutne i głuche
Jak w tęsknocie sierocej śpiewa serce młode!
O! wyście ze mną chwile!... wyście nieminione!...
Wisło! o! Wisło moja! upłynioną wodę
Schwytałbym — czas oddając —
Chwile przetęsknione!...
Uskrzydloną myśl tobie posyłam daleki,