Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I przemówiła: O nie płacz pacholę
Bo w czyszcu cierpią mniej niźli na ziemi,
Ja jeszcze tęsknię ramiony drżącemi
Tęsknotą duszy bolę — bardzo bolę —
Alem skazany bom skonał w zwątpieniu
W przyszłość narodu — i słowem bluźniłem
Pieśniom, co Bóg wlał w twą duszę natchnienia!
Graj za mą duszę pieśni twej proźbami.
Pieśń może wszystko, gdy czysta — bo miłym
Odgłosem z serca płynie nad gwiazdami!...
A co sobota gdy Bogarodzica
W dzień swój czyszcowe idzie zwalniać dusze
Słonko nad ziemią choć chwilę przyświeca
Kiedy przechodzi nad ziemią — katusze
Ich skończyć a wieść za rękę do nieba!
Dziecię! dziś grania twojego mi trzeba!
Pomódl się co dzień twemi skrzypeczkami
Za mnie przed Maryi w kapliczce obrazem —
Jeźli tam tryśnie słońce promieniami
Sobotę rano — będę wolny razem
Z duszyczek chórem iść za Polską prosić
Kędy Kościuszko u Boga!.. a łzami
Nie płacz mi dziecię — bo łzy mi twe znosić
Ciężko do dzbanka, który chłodzi dusze!..
I powiał dalej — w wichrów zawierusze!
I już przez tydzień każdego poranka
Od poniedziałku aże do soboty
Grał na skrzypeczkach proźbami sieroty
Skroń Częstochowskiej Panny — okrył w wianka
Strój, co z bławatków uwiązał na polu —
Nad brzegiem Wisły w cichym duszy bolu —
Ale w sobotę ołowiane chmury
Czarne, ponuro zawisły na niebie
Że promyk słońca ani jeden z góry
Przedrzeć się nie mógł — o ziemio! do Ciebie
I ciemno było w smutnej skrzypka duszy,
Co się niegodny czuł, choć modlił rzewnie
A jednak wierzył — że zabłyśnie pewnie