Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Którym cyprysy wtórą zadumane
W woniach – jaśminu cicho kołysane...
A w gajach myrtów Filomeli jęki
Drżą z łona nocy rzewnemi rozdźwięki,
I szklanny strómień po skałach gra w morze
Gdy z pian dziewiczo wstają rann zorze !
Chór palm nad brzegiem kończą dnia piosenki –
A po nad morze – jedna – wielka skała
Wybiegła naprzód – schyla się – zielona
W krzaki jaśminów i laurów wieńczona
I po nad głębią snem wieków zaspała...
Tęskna Selene powstaje z obłoków,
Plejady ciche drżą nad morza falą
I światłem pieszczą się – głębiom się żalą –
A tylko cichy Delfin w gzach podskoków
Pluśnie po fali –
                              I śmiechy dziewczęce
Słychać wśród szmeru liści i fal szumu,
Zbiegły dziewczęta, i klasnęły w ręce
Po falach leci śmiech białego tłumu
Ni to łabędzi bujające stado
W morzu dziewczęta kąpią się gromadą
Alabastrowym kształtom twarz księżyca
Cicho przez gąszcze palmowe przyświeca –
Ich śnieżne piersi, ich białe ramiona
Selene tylko zajrzy niemym wzrokiem
Albo twarzyczka Erosa spłoniona
Co z zawiązanem szat ich strzeże okiem
I czasem z oczu przepaski uchyli
I zachichocze – jak słowikiem kwili...
I nie dziw tobie dziecino skrzydlata,
Boś ty rzeźbiarzem – nad rzeźbiarze świata…
Ni to gwar ptasząt, co się o zachodzie
Modlą kołysząc w gałązek zieleni
Tak się kąpiące weselą w swobodzie
Po fal uśpionych pląsając przestrzeni –
Jako Okeanid oszalały głosy
Śpiewają, gwarzą, pluszcząc się dokoła,