Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I znowu łódka Styksem nadsunęła,
O! niosła parę – co w sobie tonęła,
Młodzieńczy Parys przy boskiej Helenie
Siedział – jej dłonie objął, jej warkoczy
Heban zarzucił na szyję swą, oczy
W jej oczach topił – płynęli – w przestrzenie!
A Eros mały wiosłował potężnie
Jak Heraklową siłą, dzielnie, mężnie
Ale za Psychą płakał – a perłami
Woda mi jego łzy na brzeg przyniosła
I spoczął Eros – złożył ciężar wiosła
Łódź wolniej w ciszy sunęła falami!...
I gdy mnie ujrzał z zemsty żądzą wściekłą
Łuk porwał – strzelił – lecz się zasłoniłem
Arfą – i w akkord smutny uderzyłem
I stado ptasząt z niej – w przestrzeń uciekło...
Heleno! smętna krzyknęła od brzegu
Aspazya piękna – skąd ci dały losy
Tego młodzieńca kochać, który w biegu
Życia swojego niepomyślnych zdarzeń
Niegodzień szyi opleść twemi włosy ...
Ani on rycerz, mędrzec, ni poeta,
Ale on piękny!... Helena krzyknęła –
Piękny jak śnione marzenia mych marzeń!
Piękność to moja nad wasze zaleta!...
Zaśmiał się Parys ustami z korali,
« I niedałbym jej za was wszystkich cnoty !... »
Z szyderstwem skinął – i łódka zniknęła
W prąd chyży spadła, wodospadu fali
A w niej oboje – znikli wśród pieszczoty...
I nadszedł mądry, chytry i pancerny
Ulisses, za nim wlókł się ten pies wierny,
Co sam u ojców rozpoznał go strzechy,
Z odartem uchem – i bardzo mizerny –
I Penelopa nad niewiast pociechy
Radośna, wiodła za dłoń Telemaka...
I siwobrody Priam szedł z Hektorem,