Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przy którym z synkiem wierna Andromaka,
Menelaus chmurny z mężnym Antenorem
I Agamemnon z zasłoną na twarzy –
O! tej zasłonie cześć! niech się nieważy
Ludzka dłoń tknąć jej pod klątwą cierpienia,
Bo tajemnice święte – rozbolenia!...
I Ifigenia jak ofiarna łania
Dziewiczo sunie się – i twarz osłania –
A słońce źrenic jej blasku ciekawe
Kwef jej przegląda – i całuje łzawe
Perły jej oczu łabędziej smętności!...
Z Elektrą Chrysotemis zasmucona.
Z Ismeną piękną, dumna Antygona,
I Hesiod chmurny poglądał przed siebie,
Swych Bogów śledząc po ognistem niebie...
Wtem pójrzę w dali – z łona wielkiej skały
Marmuru – dwa się kształty wyłamały –
Obydwa boskie – i na ukończeniu
Olbrzymiej siłym, ujrzał w zachwyceniu –
To Fidiasz z dłutem jasnem, piorunowem,
Kowal ze skały, jak Prometeusza
Herakl z łańcuchów uwalnia gromowem,
Ramieniem woli – co niewolę skrusza!...
A wolny – zanim w krainy Plutusa
Stąpią – objęli siebie w uścisk bratni
W uścisk Hellady – pierwszy – i ostatni!...
A Pindar śpiewał dzieje obu duchów,
I pomstę ducha co powstał z łańcuchów –
W pieśń tę wsłuchawszy się – pod płaszcz mój skryłem
Arfę, co na mem ramieniu nosiłem
Z pokorą w mistrza świat się zanurzyłem!...
Lecz z dali czarna nadciągała burza,
Łysnęło – grzmoty w koło zaryczały,
Jakby się wszystkie Eumenidy śmiały
I fale Styksu jako armia wstały
Bijąc o brzeg co się w ich pianie nurza,
Neoplatoników tłum jednostajny
Nadszedł – i przeszedł – jako tłum zwyczajny,