Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Choć odmiennego i lica i stroju
On sercem serca bohatera żąda,
W świat Grecyi w tęsknym patrzy niepokoju!...
Achilles w matki pieszczotach spowity,
Nie czuł, nie widział, wspomnień wyzwania
Aż wtóry dłonią wskazując skal szczyty
Wspomniał mu życia burzliwe zarania...
Pękła mu szata na piersi – i błysły
Jak gwiazda, którąby nosił na łonie
Pieśni Homera!... w laurowej koronie
Co nad Helladę jak gwiazdy zawisły...
To on! co nosił je na miodem łonie
Gdy marzył wcześnie przez pieśni – o czynie –
Zdobywca świata – na swych zwycięztw tronie,
To Macedonii gwiazda – co nie zginie!...
Achill się porwał na dziką wieść wspomnień
I mezką dłonią chwycił rękę brata –
O! znam was cienie! jasny mi wasz płomień!
To dwa olbrzymy co nad wieków falą
Stoją na krańcach Helleńskiego świata!...
Czołem wam wieki biją już potomne,
Po was się dotąd sieroce ruiny
Szmerem swych bluszczów elegijnie żalą,
Po was pękają żalem – choć niezłomne,
Padając z góry w Letejskie głębiny
Grzmotem walenia jęczą:
                                              Zgasły czyny!...
Obok Achilla cień trzeci – cień dumny!
To Patroklowych liców groźna postać –
Jako trzy wielkie przy sobie kolumny
Stoją – co z sobą niemogą się rozstać,
Bo by runęło oparte sklepienie,
Co na ich barkach wspiera swoje łuki,
Gwieżdzą jak jasne trzy światła promienie
Co świat objęły dziełmi chwały – sztuki!
A jednak bokiem dwie jasnych postaci
Cienie młodzieńców dwu tam przechodziły,