Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nieraz mu dziejów tu obraz roztoczy
A Kościuszkowskiej postaci świętością.
Kończył — i otarł łzę — z dziecka rzewnością
Wtedy garść ziemi podrzucił chłopczyna
W niebo — i sercem już poczuwał — syna!...
Oto pustelnik schorzały w swej chacie
Sam się w swą trumnę przeczuciem położył,
A przy nim klęczy w samotnej komnacie
Pacholę młode — z głośnym serca płaczem —
On jeszcze oczy gasnące otworzył
I w chwil ostatnich cichym majestacie
Tak jeszcze prawił przerywanym głosem:
O moje dziecię!. poczciwa sieroto,
Już ty się moim nie zasmucaj losem
Patrz włos mój biały jak śnieg — i patrz — oto
Piersi me same otworzyły bliznę —
I czoło moje — zorane zmarszczkami
Ja jeszcze — żywą widziałem Ojczyznę,
A tyś się tylko modlił z jej grobami...
I jam tak płakał... kiedy byłem młody,
Gdy błogosławiąc konał ojciec stary
I dał swą szablę — mówiąc: w imię wiary
Idź — walcz mój synu — pókiś żyw — by wody
Polski krwią naszą sfarbować do syta
Tępiąc co cuchnie czy dziegciem, czy lasem —
Tak jak walczyli my ongi pod Barem
Oh! ojcze Marku!... dzięki ci — z błękitu
Stąpasz!.. i skonał — a ja szablą starą
Zimnej już klingi otarłem me oczy,
A odtąd szedłem światem z ojców wiarą
I wiesz jak Polak krew moskiewską toczy,
Bo nie raz tobie pod temi lipami
Długiemim tutaj gadał wieczorami
Te dzieje nasze — i męki — i bitwy —
Dzieje korony — i te dzieje Litwy —
Aż do skonania ostatniej modlitwy —
Teraz ci dziecię biedne błogosławię —
Byłeś sierotą — a ja póki żyłem