Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tam pójdzie między krwawej pomsty duchy,
Tam gdzie ją moja pieszczota zawiodła –
Z żelaza siejąc swej zemsty okruchy!...
A furtą złotą wszedł Mustafa prędko
Baszo! Mam męki – mam – drżyj Odalisko!
I ja mam podły!... rzekł… Basza – ty wędko
Na która serce moje się złowiło –
Biada!... mi biada! w niem węża siedlisko
Biada! jej biednej! – życie się zaćmiło –
Lecz ty coś zaćmił, oślepił blask życia
Coś mi potargał te węzły – o podły!...
Giń! z mego noża! precz! w śmierci powicia!...
Oby cię w piekła serce duchy wiodły,
I jak uragan zaryczał w wściekliźnie
Depczące po trupie, po Mustafy bliźnie!...
Tak – niech krew kipi – ja nie mam litości
Boś ty jej nie miał o starcze nade mną!...
I Kara we krwi legł obok murzyna,
I już mu oko zaszło nocą ciemną
O! nocą wieczną, której końca nie ma!...
Siwym mu włosem szamocze wiatr lekki
Eufrozyna mu – przywarła powieki!...
Basza wybiega z ogrodu, i w złości
Wiedzie za solid orszak niewolniczy
I gniew go niesie, kroki jego liczy,
Pieni się, brodę wydarł ze wściekłości,
Bieży daleko – po nad brzegi morza.
Wieczór zapada … już poranna zorza
Nie ujrzy jutro tych kwiatów młodości!...
O! tam jest skała, której czoło twarde
Ono w głąb patrzy – stromo – ! w morskie piany!
I tylko ptacy ku niej się unoszą
A w dali huczą bezdenne bałwany
I o ofiarę Bogów zemsty proszą!...
Ha! Stąd ją strącić – stąd – dziś moje serce
Twardsze tej skały!... i tak z mego serca