Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Strącam cię dzisiaj dziewczę przeniewiercze
Stój tu – dziś z twego kochanka – szyderca!...
Tam! tam! ją strąćcie – na murzynów woła
Ona stanęła na szczycie – i dumna
Posagiem wzgardy – boleścią rozumna
Wśród niewolników strwożonego koła
Sama – jak jedna wśród gruzów – kolumna!
I potoczyła w czarną bezdeń okiem,
Z kąd tylko dziki krzyk ptastwa dochodził,
Spójrzała na świat – był cudny – obłokiem
Błękitnym księżyc wyjrzawszy już wschodził
W swej pełni, z nieba, przypatrzeć się światu
Najpiękniejszemu z kwiatów jego – kwiatu –
Tu Basza runął wężem pod jej stopy
I zgrzytnął kochaj mnie!... a ja przebaczę!...
O kochaj … bo dni me krwawo przepłaczę,
Bo nie wiem co mnie do ciebie przykuło…
Lecz w gwiazd już ona poglądała stropy
Ręce złożyła na pierś białą, czułą,
Potem jak anioł gotowy do lotu
Wzniosła, ramiona do słońc kołowrotu
Strąca się chyżo z skał na fal posłanie...
O Grecyo!... jękła … lecąc w toń ciemnicy
Gabryel … Gabryel!... i spadła w otchłanie –
I zamigotał lecąc cień dziewicy
Wśród wrzawy ptastwa … i mgły co się zwlekła
Jak duch lecący – by wybawiać – piekła!...
Basza wychylił nad otchłanie głowę
I świat zawrócił mu się tak piekielnie,
Że z krzykiem cofnął się – i pot śmiertelnie
Zimny tarł z czoła, próżno!... zbrodnie nowe
Chyba nasycą piersi tyranowe. –

W tem z minaretów on okrzyk wieczorny
Wezwał do modlitw głośno i ponuro
Z szyderczym śmiechem i na czole z chmurą,
Basza chce wracać modlitwą pokorny…