Strona:PL Eminescu - Wybór poezji i poematów.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twój pogrzeb, jak ironji ostrze, będzie srebrzyście­‑błyskotliwy —
lecz szczerej łzy nikt nie uroni, żal będzie sztuczny nie prawdziwy —
jedynie żądny wywyższenia, głupiec w kwiecistych słów oracji
pożegna ciebie patetycznie — dla własnej satysfakcji;
ot cały dank, który ci świat złoży do stóp gorliwie —
lecz czyliż przyszłość twórczość twą rozsądzi bardziej sprawiedliwie — ?
Cóż ci z oklasków niesłyszanych, które ci dadzą potomni?
zapewne — przyszłość życie twe pochwali, wyogromni —
zwłaszcza jeśli ustrzegłeś się przed wielkiem i dalekiem
i byłeś tem czem każdy z nas — zwyczajnym tylko człowiekiem;
tedy się puszyć będą w głos i chwalić ciebie będą
i w pierwszych rzędach na twą cześć na akademjach zasiędą,
— wielką ogłoszą cię osobą (że chwalić będą cię na feście —
to było zgóry ułożone w krzykliwym manifeście);
lecz już się nato zgodzić musisz, że przed tą całą zgrają
wszystko pomniejszą i wyszydzą czego zrozumieć nie zdołają —
znajdą plam mnogo w twym żywocie — to-tamto było źle i mętnie —
przeliczne błędy, brudy, złości na twój rachunek wpiszą skrzętnie;
to cię im zbliży wyśmieniciej niż światło, które zapalałeś — —
— kara i wina, ten dylemat, przez który tak się nacierpiałeś,
twa jaźń przyziemna, obłąkana i omroczona doczesnością,
szarpiąca się w oplocie żądz i obolała powszedniością,
ta cała nędza i tortura, to wszystko przez co tak cierpiałeś —
to ich pociąga znacznie więcej niż to, co kiedyśtam pisałeś.


Czarownym drżeniem księżyc oświetla stare drzewa
i cichą, powitalną pieśń z bezmiarów nocy śpiewa —
tysiące cierpień budzi się z otchłani zapomnienia,
które umarły; — czasem je senne zwołują rozmarzenia —