Strona:PL Eminescu - Wybór poezji i poematów.djvu/102

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    cieniste lipy wonny kwiat w źródlanej topią wodzie
    i drżą w ten bezszelestny czas, na przedjutrznianym chłodzie;
    — na złotowłosą srebrny czar cichutko się zsypuje,
    — miłowanego drżeniem rąk lękliwie obejmuje —
    głowę skłoniła mu na pierś — a usta jej szeptają:
    „— jakże twe słowa, miły mój, przedziwnie mnie wzruszają,
    w jasyr mnie wziąłeś — czucia twe nieznane dla mnie zdroje,
    ogrom zwycięski tęsknot twych — oto jest szczęście moje.
    Głosu twojego słodka moc! — Zdobyła mnie twej mowy siła,
    jakoby dawnych czasów baśń urokiem cudnym mnie spowiła;
    twój chłodny wzrok, twe sny, nadzieje
    oto co we mnie szczęściem dnieje!
    Pozostań przy mnie, niech twój wzrok odemnie się już nie odwraca
    wierne patrzenie w oczy twe oto dozgodna moja praca —
    póki ócz moich blaski tlą. — Cudny szum idzie nad falami,
    z gwiazdami gada serce wód ponad naszemi miłościami —
    — ciemnice borów, lasy, góry, błękitniejące w mgle krynice
    szepcą ze sobą mową świtu i nasze głoszą tajemnice —
    — słońca, planety tam błyszczące w wiecznych przestrzeniach nieb bezmiernie —
    ziemia i woda — wszystko wkoło kocha nas czule, kocha wiernie;
    — puść wiosła z rąk! łódź nasza niechaj sama płynie,
    niechaj nas niesie kędy chce po nienazwanej mórz głębinie,
    choćby i przystań miała być w czeluściach mroku i w niebycie —
    spojeni z sobą bądźmy tak po wieki już, na śmierć i życie!“


    O wyobraźni, wyobraźni! — Gdy tobą jestem nawiedzony
    lot mnie unosi ponad ziemią w świat wielki, wolny, niezmierzony.
    Cóż to widziałeś, przyjacielu, o czem mówiłem dziś tak śmiało — ? —
    w czternastym wieku tylko tak wszystko się ładnie­‑składnie działo.