Strona:PL Eminescu - Wybór poezji i poematów.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— na struny kwiaty rzuć by cichą pieśń wyłkały —
— o, spójrz jak cudna noc! — jakoby śnieg spadł biały — !
O pozwól wejść, o piękna, do cnej komnaty twojej —
niech łoża twego woń szaleństwem mnie upoi;
Amor, wieczyście baczny, wstydliwość uszanuje
i fijołkową lampę przeźroczą mgłą zasnuje”.

Zadrżały pnące róże, zmąciły srebrną ciszę,
zieleń u krat okiennych leciuchno się kołysze;
— zpoza okratowania — przez zielne róż gęstwisko
zjawia się doskonałe anielskich snów zjawisko —
czerwoną rzuca różę — na wargach palec kładzie —
przechyla się — z rycerzem w szepczącej trwa naradzie...

Najpierw ją wiodą kroki w głąb domu przyciszone,
a potem ją unoszą sandały uskrzydlone
ku niemu; — oto stoją podobni jasnym zwidom,
oboje piękni, młodzi — o siebie wsparci idą!
Przy zacienionym brzegu — do wąskiej schodzą łodzi,
wiatr z lotnym żaglem igra, płonące lica chłodzi.
Wraz z wielkiem szczęściem mała łódź w świat nowy ich poniosła,
w srebrzycy bezszelestnych wód pluskają zwinne wiosła...

Bezbrzeże fal chwyciła w sieć wysoko lśniąca pełnia,
cała się przestrzeń tli i śkli i niepojęcie zwełnia —
perlą się bezdna, grzywy skrzą, migotem bliż jaśnieje,
wieczności nieprzebrany sen w skrach fal fosforycznieje;
pogłębia się obecność barw, zawodzia się zbliżają,
fale jeziorne, siny brzeg coraz się powiększają —
już olbrzymieje czarny bór wynagla się i zbliża,
olbrzymi księżyc wzmaga krąg — ku ziemi się naniża,