czego wcale słuchać nie chce. Usiadła do stołu z pochwyconą kędyś na prędce książką w ręku i w przerwach pomiędzy jedzeniem, a nawet w czasie jedzenia, z czołem zmarszczonem i surowemi usty zatapia w niej wzrok i uwagę. Niby nic, jednak wszyscy rzucają ku niej spojrzenia niespokojne.
Co się stało? Wczoraj, dziś nawet jeszcze była mowną, miłą, troskliwą, serdeczną. Czy co zaszło? Obraza? Strata? Choroba? Zmartwienie?
Daremnie pytać — nie odpowiada...
Ale otóż odpowiada: cóżby stać się, co zajśćby mogło? Nic wcale. Czuje się jak zawsze. Spodziewa się, że nic przykrego nikomu nie uczyniła, ani rzekła! I rzeczywiście nic się nie stało, nic nie zaszło, nic nie uczyniła, ani rzekła. Tylko w głowie rozdrażnienie dźwięczy, w oczach migocą złe iskierki. Tylko jest w złym humorze i dlatego ma taki pozór, jakby nagle i niespodziewanie, w ostatniej godzinie upłynionej, znienawidziła otaczających, głęboko nimi i wszystkiem, co ich, wzgardziła, a rozkochała się w książce, którą, jak puklerzem, zasłania się przed ich widokiem i przed ich rozmową.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - O złych humorach.djvu/04
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.