Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

teraz nikt mnie już tak nie nazywa!) — »kiedy ty, Juliuszu, zamyślasz się o swoich Indyanach, Rzymianach, Grekach, można ci na głowie kotlety smażyć, a pewno tego nie spostrzeżesz!« Było coś istotnie nakształt tego. Czasem do czytania i pisania zasiadając, zegar z ekscytarzem na biurku stawiałem, aby w porze jedzenia, czy spania, czy tam przechadzki, zawrzeszczał i pracę mi przerwał. Siedzę jednak, bywało, i siedzę, a pracować przestaję, dopiero gdy już wieczór zapada, albo lampa gaśnie... Patrzę na zegar, aż tu ekscytarz już sobie od kilku godzin nad samem mojem uchem przewrzeszczał, a ja nie słyszałem... Trzeba było chodzić koło mnie, jak koło dziecka, podsuwać mi wszystko, przypominać... Tak też i było. Naprzód matka, potem żona, po jej śmierci siostra jeszcze... aż wszystkie przeminęły, zaś dzieciństwo przyszło podwójne... Wrodzony charakter, starość... Jak dziecko też, około którego nikt nie chodzi, bywam często głodny, zziębnięty i... nieumyty. Ale co tam!.. Wśród rozłogów przestrzeni i czasu człowiek jest punktem malutkim; uciekającą wodą są jego...
Ulubionej snać zwrotki swoich myśli dokończył szeptem, brodę o splecione na lasce ręce oparł, wzrok utkwił w ogień.
Ona nie w niego, ale w jego życie wpa-