Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnie i ciągle mię za szyję obejmowała, a ja na piersi jej głowę trzymałem i było mi tak, jakbym był bardzo zmęczonem dzieckiem, spoczywającem po swawoli i płaczu u kolan świętej matki.
W kwadrans potem jak piorun do Rzęskiego wpadłem, z gniewem wyrzucałem mu, że we dworze moim starzy słudzy naszej rodziny głód i chłód cierpią, i rozkazałem, aby stara Kuleszyna otrzymała natychmiast wygodnie urządzony pokój w oficynie i wszystko, wszystko, co do wygodnego życia potrzeba.
Tego samego dnia wuj zrobił mi niespodziankę: prędzej, niż go się spodziewałem, przyjechał i przywiózł z sobą żonę i dwie córki, które tutejszą miejscowość, a jak mi się zdaje, mnie samego, zobaczyć były ciekawe. Wuj jest człowiekiem dobrym, dość miłym i lubiłem go od dzieciństwa, w dodatku, przybywał tu z miłosierną intencyą wspomożenia mię radami, a może i pożyczką pieniężną. Jakkolwiek więc leniłem się z nim rozmawiać, po części jednak rad mu byłem; tylko przed wujenką i kuzynkami schowałbym się był pod ziemię, tak mi się nie chciało oddawać temu rodzajowi zatrudnienia, które się nazywa: bawieniem dam.
Nie należy mniemać, że byle czem zbyć