Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się to daje, w takim mianowicie wypadku, gdy urocze te istoty robią zaszczyt wstąpienia w progi młodego, nieżonatego mężczyzny. Wówczas każda sekunda czasu, czemu innemu, niż bawieniu ich poświęcona, każde zamyślenie, a broń Boże, zasępienie, jest ubliżeniem, niegrzecznością, jeżeli nawet nie impertynencyą i grubiaństwem. Przedewszystkiem radość i nieograniczona wdzięczność powinny mię były porwać na sam ich widok i już ani na minutę przez cały dzień nie opuszczać.
To też i porwały. Jak słońce w pogodę, jaśniałem od radości i wdzięczności, poruszałem się zwinnie, mówiłem płynnie; jak Westalki nad świętym ogniem, z całej siły czuwałem nad nicią rozmowy, która nie powinna była urwać się ani na mgnienie oka, ale przeciwnie, przybierać coraz więcej ożywienia i zajęcia, gdy służący, na palcach ku mnie przystąpiwszy, szepnął mi bardzo po cichu, że stara Kuleszyna przyszła, aby mi za wszystkie łaski podziękować. Odszepnąłem mu również pocichu, aby powiedział Kuleszynie, że gości mam i widzieć się z nią w tej chwili nie mogę, a gdy służący odchodził, przywołałem go i dodałem: — Przeproś tylko, rozumiesz? jak najgrzeczniej ją przeproś i powiedz, że jutro sam do niej przyjdę.