Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyższy jak największą część pokuty odjąć raczy... A jeżeli mnie tam czego brakuje... to ja jemu i za to, czem mnie obdarzył, za ten kawałeczek daszku i chlebka, któremi mnie do śmierci zaopatrzył, dziękuję, dziękuję... Niech jemu Pan Bóg najwyższy da wszelakie szczęście, i dobro, i upamiętanie, i od grzechów oczyszczenie! I niechaj pobłogosławi jemu we wszystkich zamiarach i postępkach!..
Chryste, któryś ukochał maluczkich i niewinięta, jakże Cię w owej chwili zrozumiałem i jak uwielbiłem! Śmiej się, doktorze: znalazłem się u kolan tej kobiety, z ustami do jej rąk przyklejonemi. Był więc na ziemi ktoś, kto mi wszystko przebaczał i kto mię błogosławił! Za co? za co?
Ale ona domyśliła się nagle kim byłem, krzyknęła naprzód: — O, Jezu! — a potem, w majestacie swojej starości i godnie znoszonych cierpień, od mojej kornej postawy nie wzbraniając się wcale, za szyję tylko mię objęła i w czoło, we włosy, całować zaczęła.
— To pan, króleńku mój, to pan sam... a jaż nieszczęśliwa kobieta ani domyślałam się tego! Jakżeż ty starość, króleńku, moją szanujesz; Jezus Marya, w ręce mnie całujesz... A niechże tobie Matka Boska i wszyscy święci wynagrodzą! Rozpłakała się rze-