Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kresu raj Mahometa oczekiwał. Co do mieszkania, do którego przeniknąć chciałem, omylić się nie mogłem, bo była to jedna z tych wąziutkich kamienic, których wiele zawiera stary środek Wiednia, i u szczytu swego miała tylko te dwa okna, te moje zaciekawiające dwa okna. Z pomocą zapałki zobaczyłem staroświeckie, ciężkie, nizkie, jedyne tu drzwi i zlekka do nich zapukałem.
Herein! — odpowiedział zaraz głos z wnętrza.
Wszedłem. Czy uwierzysz w to, doktorze, że uczyniłem to bez najmniejszej odrobiny wahania, zawstydzenia lub nieśmiałości, owszem, z nadzwyczaj miłem i rozweselającem uczuciem popełnienia czegoś niezwyczajnego i zaciekawiającego. Na mimowoli śmiejących się ustach miałem słowa, naturalnie, że niemieckie: »Panie, czy pani! wielki pustak i nic dobrego, zaciekawiony twemi oknami, wśród nocnych ciemności świecącemi, przychodzi zobaczyć, kto i jak za niemi żyje. Nie zaduszę cię i nie okradnę, jakkolwiek do nieznajomego mieszkania jak złoczyńca wśród nocy wchodzę; ale, tylko ciekawość moją zaspokoiwszy, powiem ci »dobranoc« i grzecznie odejdę!«
To miałem zamiar powiedzieć, ale nie powiedziałem i, próg przestąpiwszy, jak Lotowa żona w słup soli, w kolumnę zdziwienia prze-