Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chętkę, i że właśnie dla tego, to życie będzie niedługiem. Mógłżebym, gdybym nawet chciał, u samego końca odmienić ton i barwę swojej natury, czy swoich nałogów? Ale ja wcale tego nie chcę; bo i pocóż? Powiadasz, że przez to więcej cierpieć będę. Ależ ja przez to właśnie więcej niż połowę lat trwania człowieka utraciłem: a miałbym teraz powściągać się i miarkować, dla zmniejszenia o połowę swoich bólów! Gdy przyjdą, będę jęczał, nawet krzyczał; ty poskromisz je morfiną i — wszystko! A teraz, kiedy na całą godzinę może mię odstąpiły, mówić będę, bo chcę, bo tak mi się podoba.
Szczególna to nawet rzecz, jak wielką ochotę do mówienia czuję! Naturaliści utrzymują, że ze wszystkich istot ziemskich najgadatliwszą jest człowiek i zapewne z tego powodu, ilekroć wie, że wkrótce usta na zawsze zamknąć się mu mają, pragnie wygadać się do syta. Sokrates, przed wychyleniem trującego napoju, niezmiernie długą rozprawę stoczył ze swymi uczniami, Trazea gawędził z Demetryuszem....
Cha, cha, cha! Znowu dziwisz się, że wiem a bardzej jeszcze, że wspominam o Senece, Trazei i t. d. Mój drogi, jakkolwiek nad nieksiążkowemi wcale kartami przepędzałem noce, byłem przecież człowiekiem tak zwanej