Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

klasy oświeconej; pierwszą młodość moją pielęgnowali drogocenni nauczyciele, — jako to: l’ Abbé Rivière z Paryża i sir Wight z Londynu, a potem niekiedy spotykałem się z książkami. Zresztą wiedza moja jest tak szczupłą, że nie zapełniłbym nawet źrenicy twego oka, gdy je szeroko otwierasz od zdziwienia nad tem, że choćby taką posiadam. Więc greccy filozofowie gawędzili przed śmiercią ze swymi uczniami, rzymscy skazańcy ze stoikami, a potem już, długie pokolenia Chrześcijan, ostatnie swoje zwierzenia szeptały do uszu ludzi w sutannach i komżach. Teraz sprozaiczniały czasy. Niema przy mnie ani płaszcza i brody stoika, ani malowniczej szaty kapłana. Dla takich, jak ja, zastępują to wszystko, tacy, jak ty, doktorze. Może to wam nudę sprawia, ale i zaszczyt przynosi. Ty zresztą nie znudzisz się pewnie, bo, rzetelnie uczonym będąc, wszelkich zjawisk świata ciekawym być musisz, a przeniknąć do dna takiego okazu człowieka, jakim ja byłem, choć na pozór i łatwo, w gruncie jednak trudno, o czem przekonasz się, gdy posilony tym bulionem, według dyspozycyi twojej sporządzonym, dalszy ciąg gawędy mojej rozpocznę.....