Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Było ono niezmierne, szalone, aż do granicy, jakby chłód, jakby klimat tych szczytów przejął ją na wskroś i odmienił... Była to metamorfoza, nie nagła, owszem, ustopniowana z takim znowu artyzmem, że uwielbienia swego odmówić mu nie mogę, chociaż tym razem ofiarą jego padłem. Przedziwna komedyantka! Przyczyna komedyi widoczna. Po wyznaniach wzajemnej miłości na alpejskim szczycie, cóż w domu nastąpić-by musiało? Naturalnie, oświadczyny, zaręczyny, ślub. Tego nie chciała, nie dlatego, aby nie kochała mię; owszem, kochała, lecz przy głębszem zastanowieniu przyszła do przekonania, że ten majątek, który sama posiada, nie wystarczyłby do zrobienia z życia takiego poematu, o jakim marzyła, że zatem, aby cel ten osiągnąć, trzeba doń przyłączyć drugi majątek. Już, kiedy się na dworcu kolei żegnałem, dość wyraźnie do zrozumienia mi to dała, a potem, gdym w rozpaczliwej walce z oczywistością po wiele razy jeszcze do drzwi ich dzwonił, zawsze, niechybnie ten przeklęty automat spotykał mię ze słowami: »Państwo nie przyjmują!« I nie wiem, czy mi się tak wydawało, czy istotnie świdrujące, lokajskie oczy wpijając we mnie, myślał: »Jesteś waćpan takim samym, jak ja, golcem i szubrawcem, tylko, gdy ja znajduję się na właściwem sobie miejscu,