Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Westalka.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Waleryusz.

Co do mnie, pewien jestem, że ta sama... ależ naturalnie, jako żywo... ta sama... ona!

Prefekt (do liktorów).

Wiążcie ją...

(Arcykapłan odchodzi, aby nie widzieć więzów).


Kornelia (której liktorowie krępują ręce, z wysoko wzniesioną twarzą).

Duchu świata, niezmordowanie w piersiach ludzkich pracujący, przeczyłam ci i bluźniłam: a tyś był we mnie!... Idę za tobą, duchu srogi a słodki, idę za tobą na męki, z rozkoszą...

Adrya.

Wzroku od niej oderwać nie mogę... chciałabym z kolei za nią umrzeć, lecz już za późno! (waha się chwilę, potem przypada do Kornelii i roztrącając liktorów, kolana jej obejmuje) Pani, połóż mi na głowie swe skrępowane ręce, choć na chwilę, połóż mi je na głowie! Wstanę z pod nich wyższa, uświęcona!

Kornelia (kładąc związane ręce na głowie Adryi, cicho).

Jeżeli kiedy zobaczysz Helię i Juniusza, powiedz im, że w bramy Hadesu wstąpię stokroć szczęśliwsza, niż żyłam na ziemi!

(Liktorowie wyprowadzają Kornelię, prefekt, edylowie i inni wychodzą. Adrya, Klaudya, Paulina i Pompilia twarzami przed ołtarzem upadają; przez drzwi rozwarte dochodzi krzyk tłumu, wołającego:)

Na plac Łotrów nędznicę, na plac Łotrów! pod krwawą chłostę, do ziemi żywą, zbrodniarkę niecną!

Nefas! Nefas!