Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głębokiéj i niby odzywające się echa mnóztwa przebytych cierpień.
— Rozalio! — mówił — nie spodziewałem się od ciebie takiego powitania, takich słów i takich wyrzutów. A jednak w sumieniu mojém czuję i uznaję, że zasłużyłem na nie. Tylko, widzisz, dotąd przyzwyczaiłaś mnie do bezgranicznéj miłości, do bezwarunkowego twego przebaczenia. Myślałem, że i teraz je znajdę.... dlatego przybyłem tu do ciebie, po ciebie. Jestem winnym, bardzo winnym: zmarnowałem życie i moje, i twoje, ale nie doszedłem jeszcze do tych granic nikczemności, które przeszedłszy, człowiek zaczyna kłamać... Nie kłamałem nigdy przed tobą i dziś nie skłamię.... Tak, przybyłem tu dlatego, że wiedziałem, iż jesteś już, lub wkrótce zostaniesz bogatą.., Myślałem sobie, że jak dla mnie na ziemi całéj niéma kobiety, jak tylko ty jedna, tak dla ciebie niéma mężczyzny, jak tylko ja jeden. Myślałem, że jak dla mnie bogactwo bez ciebie znaczyło-by tylko kawałek powszedniego chleba, bez najmniejszego promyka szczęścia i zadowolenia, tak dla ciebie beze mnie bogactwo to było-by udręczeniem. Tak myślałem i przybyłem tu, aby ci powiedziéć: połączmy się i razem dokończmy steranego przeze mnie życia naszego. Nie chcesz tego, odwracasz się ode mnie, powiadasz, że przebrałem miarę złego, jakie ci wyrządziłem; dobrze więc, odejdę i nie wrócę, bo jakkolwiek nizko upadłem, nie dosze-