Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miałaż-by dusza jego, pomimo całéj piękności swojéj, być niekompletną i z któréjś strony tak okaleczoną, że nic już zdrowia jéj powrócić nie mogło? Czy nić smutnego jego życia wyprzędła się z chłodnego serca i nikczemnego charakteru kobiety, z jaką był połączony? Czy na szali losów jego przeważył traf nieszczęśliwy, stawiając przed nim w chwili, w któréj serce jego wybuchnąć namiętnością miało, zamiast kobiety wielkiéj sercem i umysłem, istotę z płomienistą i zachwycającą pięknością ciała, a z duszą nizką i przedajną? Można-ż zrachować wszystkie stopnie, po których zstępował w otchłań nieszczęścia. Można-ż zważyć na szali winy jego i cierpienia i przekonać się, które zaważą więcéj. Można-ż dotknąć palcem wszystkich ran jego serca i poczuć, jak bolały, albo poruszyć wszystkie struny jego piersi i posłyszéć, jak one dźwięczały, zkąd wzięły się początek i krzykliwa fałszywość ich dźwięku. Bądź co bądź, struny te odśpiewały już finał swéj pieśni, ostatnie jéj tony złamać się musiały o zimną pierś kobiety, tak kochanéj i znowu ujrzanéj.
Otarłam łzę z oka i udałam się w głąb’ domu dla wyszukania Rozalii, z którą pożegnać się chciałam.
Przeszłam kilka cichych i mrocznych pokojów, nie spotkawszy nikogo, aż w ramie drzwi otwartych na oścież ukazała mi się postać siedzącéj na kanapie Rozalii. Siedziała z rękoma splecionemi i położonemi na kolanach, z głową wyciągniętą na przód, jakby