Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i innemi już zabrzmiał dźwiękami. Zamiast świętego zapału, który grzmiał przed chwilą, dźwięczały w nim drżące tony serca, „wyprobowanego w szkole nieszczęść i umierającego z tęsknoty za wszystkiemi ideałami, możebnemi i niemożebnemi”.
— Ideał, panowie, to kwiat przeczysty, który rozwija kielich swój pod promieniami ożywczego słońca! Ideał, panowie, jest jeden, wiekuisty, nieśmiertelny, niezmożony, błogosławiony, anielski, święty!
Przeskoczyłam próg jednym skokiem, aby nie słyszéć dalszego ciągu tych przymiotników, które byłyby wszystkie bardzo piękne, gdyby w połączeniu swojém przedstawiały choć kroplę zdrowego sensu.
O! wieczni komedyanci tego świata, który sam wiecznie odegrywa komedyą! o manekiny, napchane frazesami, pozytywki, grające za pokręceniem korby, dzwony głośne a puste, gdybyście za czasów Mojżeszowych znani byli na świecie, prawodawca izraelski, zamiast chmury niewinnéj szarańczy, rzucił-by garść was pomiędzy nienawistnych Egipcyan, a tym sposobem oszczędził-by sobie trudu urządzania drugiéj jeszcze plagi, bo gęsta mgła, wychodząca z głów waszych, zaciemniła-by tak horyzont Egiptu, że plaga ciemności wcale-by się już tam niepotrzebną stała!
Z tą myślą oddalałam się od bawialnego salonu Zeni, w którym gwarnie rozmawiało zgromadzone to-