Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dotąd żaden śmiertelnik w nikim rozkochany nie był, że miłość jego dla niéj była właśnie tą miłością wzniosłą, namiętną, do tragicznych wiodącą końców, taką, o jakiéj-to piszą w romansach, a jakiéj pragnęło zawsze jéj niezrozumiane, stęsknione serce.
Powtórzyła mi nawet mnóztwo słów, jakie wyrzekł do niéj, a w których poznałam wyraźnie, dobrze mi niegdyś znanego, manekina, wypchanego frazesami; i nakoniec z dwiema łzami, które zawisły na jéj rzęsach, odbijając w sobie srebrny promyk księżyca, powiedziała mi, że jest najnieszczęśliwszą kobietą, bo teraz dopiéro poznała, jak bardzo mogła-by kochać i być kochaną, teraz, gdy wszystko już dla niéj stracone, gdy sumienie rozkazuje jéj odepchnąć od siebie to, w czém szczęście swoje widzi, i szukać pociechy tylko w myśli o... mogile.
Słuchając tych zwierzeń Zeni, dziwnego doświadczałam wrażenia.
Chciało mi się i płakać, i śmiać zarazem. Żal mnie zdejmował wielki, na widok smutnego stanu duszy mojéj poczciwéj przyjaciółki, a mimowoli obraz deklamatora zjawiał się wciąż przed memi oczyma i do śmiechu pobudzał.
Gdy jednak Zenia przestała mówić, poczułam się w wielkim kłopocie. I cóż jéj w zamian za to zwierzenie się powiedziéć miałam? Nigdy nie sądziłam, aby morały stanowiły, w podobnych wypadkach, skuteczne lekarstwo. Służą one tylko zwykle za sposób