Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chorobliwéj szczupłości, i blada, chwiejąca się, z obwisłemi bezwładnie rękoma, z oczyma przygasłemi, po całych dniach siadywała w najcichszym kąciku swego pokoju, anonsującym gości lokajom powtarzając: „nie przyjmuję”, a przez resztę czasu wzdychając i poziewając. Paroksyzmy te znużenia i obezwładnienia przychodziły zwykle wtedy, gdy kończył się pewien cykl marzeń, wysnutych w atmosferze balowéj lub budoarowéj, gdy słowem znikał jakiś miraż, przedstawiony jéj przez rozigraną wyobraźnią, a w którym zdawało się jéj, że ujrzała miłość. Jeżeli ją dobrze rozumiałam, cały jéj poryw do świata miał jedyne źródło w gonieniu za podobnemi mirażami. Nie próżnością powszednią powodowana, stroiła się, błyszczała w salonach, szukała gwaru i tłumu ludzi; ale pragnęła wzbudzać marzenia i rozmarzać się wzajem, a każdy ton fałszywy, użyty przez tego, kim się rozmarzyła, każde słówko śmielsze i ku ziemi ściągające napowietrzne jéj rojenia, budziło ją, rozczarowywało i rzucało nanowo w pustkę, zniechęcenie, nudę, z któréj-to ostatniéj wywiązywał się nowy poryw do świata, jakiemu złorzeczyła i jakiego odprzysięgała się przez chwilę. Myśl jéj była czystą, jak u dziewicy, ale serce nie zapełnione, umysł nie zajęty, fantazya gorąca z natury, a wciąż podbudzana denerwującym sposobem życia, jakie prowadziła. Jak niegdyś, młodą będąc dziewicą, tak i teraz marzyła o tém, aby stać się heroiną romansu;