Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a jednak przygody jéj kończyły się zwykle na piérwszéj kartce, do zawiązku nawet intrygi nie doszło nigdy.
Pragnęła słowem, aby serce jéj, zawieszone na promyku księżyca, było przedmiotem czyichś marzeń i westchnień, ale gdy tylko ktokolwiek ośmielił się rękę po nie wyciągnąć, ucinała promyk, a serce chowała do kieszonki, sposzytéj z nudów.
Z tém wszystkiém stała na bardzo niebezpiecznéj drodze, bo któż potrafi orzec, kędy kończy się wyobraźnia, a zaczyna namiętność, i dokąd zajść może kobieta, która, będąc narzeczoną „nie czuła serca w sobie,” a potém, poczuwszy je, puściła na fale wyobraźni i znudzenia.
Michał zacierał się i znikał śród świetnego towarzyskiego koła, jakie otaczało młodą kobietę.
Widziałam go nieraz mocno pobladłym i nie mogącym utaić cierpień, jakich doświadczał; nigdy jednak nie słyszałam, aby słowo wyrzutu wyszło z ust jego, ani spostrzegłam najlżejszéj zmiany w obejściu się jego z żoną. Jeden uśmiech jéj, jedno przyjazne spojrzenie unosiło go w niebo zachwytu. Każde życzenie jéj było dla niego świętym rozkazem, a jednak nie był to człowiek pozbawiony woli i zdania. Posiadał je nawet w wysokim stopniu, a tylko uginały się one przed miłością, bez granic namiętną, jaką miał dla żony. A jednak, jak pokazało się późniéj, jak zresztą sądziłam zawsze, nie była to miłość ślepa...