Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiać ludzi, obcych mi wprawdzie nałogami i wyobrażeniami, ale do których niegdyś zbliżoną byłam, i którzy przez to samo już wzbudzali we mnie zajęcie, że byli ludźmi.
Jeżeli jednak niewiele zwracałam uwagi na rzeczy, które w skutek własnego doświadczenia umiałam była na pamięć, to wszakże z najżywszém zajęciem przyglądałam się roli, jaką w sferze swéj odegrywała Zenia.
Była ona w całém znaczeniu gwiazdą piérwszéj wielkości na firmamencie swego świata: wszystko, co tylko żyło pod tym firmamentem, składało hołd i czołobitność po części jéj osobie, a po części jéj bogactwu i towarzyskiéj pozycyi. Nie zdawała się jednak wcale ubiegać za temi hołdami, nie była wcale zalotną, i owszem: w obejściu się z młodymi mianowicie mężczyznami zachowywała obok uprzejmości pewną dumę i godność, która dodawała jeszcze wdzięku jéj powierzchowności i powagi jéj pozycyi. A jednak, pomimo, że nie ubiegała się o aplauzy i honory, rzucała się w świat z szałem, zapomnieniem się, porywem jakby fatalistycznym i nie od jéj woli zależącym. Wizyty, wieczory, gwarne spacery, świetne obiady, podróże w końcu — oto był żywioł, w którym się kąpała, jak ryba w wodzie, i zdawało się, jakoby ten żywioł tłoczył ją niekiedy niezmożonym ciężarem, bo bywały dnie, w których z twarzy jéj znikał bez śladu koloryt zdrowia, kibić nabierała